Moją pracę zawodową definiuje relacja z drugim człowiekiem.
Bez tego nie wchodzę w żaden proces rozwojowy ani edukacyjny.
mój sposób komunikacji
Od zawsze bacznie się obserwowałam. Na początku jak surowy nauczyciel, który wytyka błędy i każe je od razu poprawić.
Dziś obserwuję się inaczej.
Moje emocje – zaczęłam się z nimi przyjaźnić. Stałam się swoją wierną towarzyszką i zamiast oceniać się za swoje postępki, obserwuję, co się ze mną dzieje w danej sytuacji.
Mam do nich szacunek jako informacji o moich potrzebach. I często zadaję sobie pytanie: co za tym stoi? jaka moja potrzeba?
Mam odwagę do zmiany. Choć drążę skałę kroplami, to widzę, że każdy dzień przybliża mnie do lepszej jakości mojego życia, życia szczęśliwszego z tym, co mam.
Mam większą pokorę do faktu bycia w drodze. Idę swoim tempem. Nie spinam się. Akceptuję to, że nie wiem wszystkiego o sobie, że życie polega na coraz lepszym poznawaniu siebie i potrzeba na to właśnie całego życia. Nie muszę wiedzieć, jak interpretować każdą sytuację. Liczy się to, że chcę być bliżej swoich wartości, chcę żyć swoje życie w zgodzie z moimi talentami, bo wtedy się rozwijam i pomagam innym.
Pokonałam brak akceptacji siebie i jestem swoim najwierniejszym kibicem i przyjacielem. Nie rozpamiętuję swoich błędów. Mimo że są cenną wskazówką na przyszłość, wolę skupiać się na wszystkich małych sukcesach, bo to dzięki nim odnajduję odwagę i motywację do dalszego działania.
Moje moce, którymi dysponuję i z rozkoszą nimi zarządzam:
Jestem w drodze i… potrafię się nią cieszyć bez zbędnego oczekiwania „kiedy w końcu osiągnę cel”. I paradoksalnie dzięki temu… osiągam cele!